Nieustanna walka z oKUPAcją trwa!
2012-04-02
Ilona Niebał, Andrzej Ceglarek / Pet Market
Zabawnie i poważnie, aluzyjnie, bądź wprost i mało kulturalnie – psią kupę w naszym kraju odmieniono już przez wszystkie przypadki i przedstawiono we wszelkich żonglerkach słownych. Wszystko po to, by w końcu wezwać właścicieli do sprzątania po psach. Wiosna obnaża smutną prawdę – to wciąż się nie udaje
29 proc. mieszkańców miast deklaruje posiadanie psa. W tej grupie aż 44 proc. osób przyznaje, że w ogóle nie sprząta po swoim psie lub robi to raczej rzadko. W większości miast odpowiedzialność za utrzymanie porządku w tym zakresie oraz zapewnienie odpowiedniego zaplecza ułatwiającego właścicielom psów sprzątanie ponoszą Wydziały Ochrony Środowiska Urzędów Miejskich. W nielicznych miastach jest inaczej. Przykładem może być Gdańsk, gdzie Zarząd Dróg i Zieleni nie tylko przejął w marcu br. dystrybutory na foliowe torebki, lecz również zamierza udostępniać właścicielom psów bezpłatnie woreczki do usuwania nieczystości. Okazuje się jednak, że przyczyna problemu zaminowanych trawników czy piaskownic jednak nie tkwi w braku funduszy, czy też przesadnej oszczędności właścicieli psów. Mogłyby wystarczyć bowiem papierowe lub foliowe torebki. Nie są potrzebne też specjalne pojemniki – nieczystości można wrzucić do zwykłego kosza.
Kupa wstydu – czy to komuś przeszkadza?
Na temat psich kup zrealizowano już nawet badanie opinii publicznej (badanie, w ramach kampanii „Kupa wstydu”, realizowanej wspólnie z Multi Communications, przeprowadził w dniach 17-22 lutego 2011 instytut Millward Brown SMG/KRC na ogólnopolskiej, reprezentatywnej, liczącej 627 osób próbie mieszkańców miast, w wieku 15+, metodą wywiadów bezpośrednich typu CAPI w domach respondentów). Niemal wszyscy respondenci, bo aż 96 proc. – bez względu na to czy mają psa, czy też nie, uważają, że właściciele psów nie sprzątają po swoich pupilach lub robią to zbyt rzadko. Dlaczego? Brak świadomości, że psie odchody mogą przeszkadzać innym oraz wstyd to dwa najczęstsze powody wymieniane przez właścicieli psów, którzy nie sprzątają po nich w miejscach publicznych. Ułatwienia zatem nie pomagają. Problem tkwi w psychice ludzi.
Na oczach strażnika miejskiego
Borykające się z problemem miasta odchody przeliczają na tony. W Warszawie szacuje się, że dziennie psy pozostawiają w różnych miejscach 5,5 tony nieczystości, co daje rocznie ponad 2 tys. ton psich kup. Tu z odsieczą przychodzą kary i – uwaga – wyostrzona czujność strażników miejskich. – Strażnicy mogą podjąć interwencję w sprawie niesprzątania nieczystości po psie tylko wówczas, gdy są świadkami tego wykroczenia – podkreśla Katarzyna Dobrowolska z Referatu Prasowego Straży Miejskiej m.st. Warszawy. Przepisy regulujące niesprzątanie odchodów po psie zawiera Ustawa z dnia 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach z późn. zm. (Dz. U. z dnia 7 stycznia 2011 r.) oraz uchwały poszczególnych miast w sprawie regulaminów utrzymania porządku i czystości. W ich myśl zebrane odchody należy umieszczać w oznakowanych pojemnikach, zwykłych koszach lub w pojemnikach na niesegregowane odpady komunalne. Inne zachowanie podlega karze wymierzanej mandatem w wysokości od 50 do 500 zł. Mandaty stają się coraz liczniejsze i dotkliwsze. – Ich liczba może być ujęta zbiorczo, łącznie z innymi wykroczeniami w sprawie nieprzestrzegania przepisów porządkowych – wyjaśnia Sławomir Chełchowski, rzecznik Straży Miejskiej Wrocławia. – Niektóre miasta podsumowują je oddzielnie. My po raz pierwszy tak zrobiliśmy w roku 2011 – dodaje. Okazuje się, że w zeszłym roku we Wrocławiu na właścicieli psów nałożono 269 mandatów na łączną kwotę 40 tys. 350 zł. Udzielono także 165 pouczeń związanych z niesprzątaniem po psach, a w 29 przypadkach wnioski o ukaranie właścicieli psów skierowano do sądu.
W Warszawie mandaty wymierzane właścicielom psów zaczęto osobno podliczać jeszcze wcześniej. W roku 2010 w wyniku interwencji nałożono 118 mandatów karnych. W roku 2011 było ich znacznie więcej – już 489. Natomiast w roku bieżącym – od 1 stycznia do 14 marca w wyniku interwencji na warszawiaków nałożono już 72 mandaty.
Media wspomagają przemiany
Firma Asklepios była w Polsce pierwszym producentem zestawu do sprzątania po psie. Od roku 1996 wytwarza je pod nazwą handlową „Animals”. – Nasz pomysł wprawdzie zyskał uznanie i akceptację, ale nie takie, aby wszyscy od razu zaczęli samodzielnie sprzątać – przyznaje prowadząca firmę Małgorzata Jania. – O powodzeniu idei oraz akceptacji jakości i ceny zestawów „Animals” świadczyć mogą jednakże czterokrotnie wygrane przetargi na dostawę zestawów do znanej stołecznej akcji „Psie sprawy Warszawy”. Ostatni z nich, który miał miejsce w marcu br. dotyczy dostawy największej w historii „sprzątania po psach” i opiewa na 2 miliony zestawów – dodaje.
Obecnie producent proponuje małą architekturę miejską i urządzenia komunalne – jak stwierdza – wszystko, co oddziałuje psychologicznie. – Na naszej liście odbiorców są wszystkie grupy – od klientów indywidualnych, poprzez gabinety weterynaryjne, sklepy, wspólnoty mieszkaniowe, osiedlowe, urzędy miast i gmin, kończąc na urzędzie warszawskim. Realizowaliśmy też kontrakt zagraniczny – wylicza Małgorzata Jania. Jak z perspektywy tylu lat ocenia problem? – Z wykształcenia jestem biologiem z doświadczeniem w pracy na uczelni. Od początku problemu psich kup nie widziałam tylko z perspektywy estetyki, ale przede wszystkim pod kątem zagrożeń zdrowia, które wiążą się z pozostawieniem nieczystości. Na przestrzeni kilkunastu lat nastąpiła bardzo duża przemiana. Pojawia się mniej lub bardziej okazywana zewnętrznie presja środowiska na osoby niesprzątające. Szczególnie jest to zauważalne w niewielkich lokalnych wspólnotach, zamkniętych „elitarnych osiedlach” itp. Do rozwiązania problemu przełamania świadomości i ugruntowania poczucia obowiązku jeszcze daleko, ale jesteśmy chyba już prawie w połowie drogi – ocenia właścicielka Asklepios.
Autor: Ilona Niebał
Źródło: Pet Market
Ile NIE ZARABIA się na psich odchodach?
Zakładając, bardzo ostrożnie, że 30 proc. z 7,3 mln psów (dane Euromonitora) żyje w polskich miastach, a każdy właściciel do sprzątania po swoim psie używałby dwa razy dziennie tylko najtańszych woreczków foliowych dostępnych w handlu w przeciętnej cenie detalicznej netto (bez VAT) w wysokości 7 gr/szt., to roczne wydatki na ten cel mogłyby sięgnąć ponad 110 mln PLN. Włączając do tego droższe torebki papierowe, akcesoria w postaci łopatek, zasobników, etui, miejskich pojemników do zbierania odpadów czy wreszcie usług utylizacji psich odchodów, kwota robi się astronomiczna... i – póki co – równie odległa jak planety na nieboskłonie.
Autor: Andrzej Ceglarek
Źródło: Pet Market