Podsumujmy bezdomność!
2012-12-31
Bogda Balicka / e-pets
Przyszła pora na małe podsumowanie i trochę wniosków. Co możemy zdziałać od zaraz, a zarazem długoterminowo, by ograniczyć straszne zjawisko porzuceń i bezdomności zwierząt?
Na początek wzięłam pod lupę nieco pomysłów z zagranicy. Z porzuconymi zwierzętami radzą sobie tam bardzo różnie, gorzej i lepiej, poznałam jednak kilka niezwykle interesujących rozwiązań. I od nich zacznę. Najbardziej kompleksowe, humanitarne i uczciwe rozwiązanie problemu porzuceń zwierząt wprowadzili najprawdopodobniej Holendrzy. W wielu miastach i miasteczkach przeznaczyli dla psów i kotów specjalne… wyspy. A tych w Holandii nie brakuje, zwłaszcza małych wysepek, które łatwo można obejść wzdłuż i wszerz i zagospodarować.
Wyspa zwierząt
Na każdej takiej wyspie określona ilość znalezionych i przywiezionych zwierzaków ma swoje domki i legowiska. Nie mogą one wyspy opuścić, chyba że zdecydują się na ucieczkę wpław. A raczej nie decydują, bo ma wyspie znalazły schronienie, jedzenie, opiekę i poczucie bezpieczeństwa. O wszystko dbają miejski stróż, który przypływa na łodzi, a także kilku sprzątaczy. Dwa razy w tygodniu przybywa tam lekarz weterynarii, który w razie potrzeby pełni też dyżury. Dodam, że pracownicy opłacani są przez miasto. Ważna dla nas nauka: wychodzi to taniej niż gdyby uwzględnić koszty naprawy szkód i kłopotów związanych z bezdomnością zwierząt. Zwierzęta w Holandii są czipowane, więc jeśli znalezione zwierzę ma właściciela odmawiającego przyjęcia go z powrotem, to ten ostatni musi ponieść koszty zakwaterowania psa lub kota w wyspowym miasteczku. Warto też dodać, że wyspy stanowią bardzo popularne miejsca pracy wolontariuszy, a nawet całych szkół, zaangażowanych w ramach edukacji obywatelskiej. Jakie stąd płyną wskazówki pomocne dla prewencji w Polsce? Dobrym pomysłem jest uświadomić ludzi, że będą musieli zapewnić byt zwierzętom, których już nie chcą.
Schroniska
Wzorami dla zwierzęcych schronisk są obiekty brytyjskie i niemieckie. Prawie wszystkie prywatne, ale dotowane przez państwo. Zajmują się one nie tylko wyłapywaniem i opieką, ale także bardzo aktywnym poszukiwaniem nowych właścicieli. Na życzenie nowego właściciela zwierzę może przejść lekcję wychowania lub tresury. Polskie schroniska to w większości obraz nędzy i rozpaczy. Studnia bez dna. Bez działań prewencyjnych nie ubędzie bowiem czworonożnych pensjonariuszy, a tu większa liczebność zawsze idzie kosztem jakości życia. Nie upilnuje się zdrowia, higieny, dobrostanu psychicznego. A co tu mówić o aktywnym poszukiwaniu nowych domów. Już w schroniskach powinno odbywać się czipowanie, obligatoryjne dla każdego zwierzaka. Na początek należy jednak stworzyć ogólnopolski system czipowy, na podstawie którego szybko można będzie zdobyć informację o zwierzęciu i jego właścicielu. Do systemu powinno się wprowadzać wszystkie dane o zaistniałych zmianach oraz corocznie informację o stanie zdrowia, czyli badaniu u weterynarza. To znacznie ograniczy zjawisko bezdomności i znęcania. I tu schroniska mogą uzyskać pomoc od organizacji pozarządowych. To nie jest system skomplikowany, ponieważ zwierząt nie dotyczą żadne procedury ubezpieczania. Akcja czipowania pozwoli pracownikom schronisk (i nie tylko im) uzyskać wgląd w dane osób, które źle i bezmyślnie potraktowały zwierzęta. Wszystkie zgłoszone przestępstwa tego typu powinny być ścigane z urzędu, a kary nieuchronne. Jedną z nich musi być odnotowanie statusu złego właściciela, co uniemożliwi zakup kolejnego zwierzaka.
Organizacje pozarządowe
Bezdomnymi zwierzętami zajmuje się wiele z nich, rzadko jednak ściśle ze sobą współdziałają. Każda akcja wspólna ma większą siłę i przynosi widoczne efekty. Także jeśli połączy się rozproszone na pojedyncze jednostki finanse. Jest tyle pracy przy popularyzowaniu pożądanych form prewencji: czipowania, sterylizacji zwierząt bezdomnych, opieki nad kotami piwnicznymi i działkowymi oraz sforami półdzikich psów. Członkowie takich organizacji powinni przygotować propozycje lekcji dla szkół dotyczących traktowania zwierząt w klimacie troski i odpowiedzialności. Takie lekcje można przeprowadzać w schroniskach, zamiast obłudnie udawać, że takiego problemu nie ma, że „to oni, a nie my zawiniliśmy”. Mądre, ciekawe programy, nowocześnie przedstawione, nie powinny nikogo pozostawić znudzonym czy obojętnym. Tutaj dobrze jest wymóc od urzędników resortu szkolnictwa, także wyższego, pomoc w działaniach i inspirować uczelnie wyższe, by takie programy opracowały. To jest praca teoretyczna i praktyczna, bardzo przydatna dla wielu dziedzin nauki, m.in. psychologii, etyki, ekologii i ekonomii.
Szkoły, pedagog, psycholog
Doświadczeni pedagodzy twierdzą, że trzy ciekawe lekcje w semestrze o traktowaniu zwierząt (nie tylko towarzyszących) to ilość optymalna. Więcej dobrego zrobią dla rozwoju emocjonalnego dzieci i młodzieży niż inne zajęcia wychowawcze. Psycholodzy dodają, że takie zajęcia powinno się prowadzić już w przedszkolach, bez zbędnego infantylizmu, a nawet z udziałem zwierzaków, które pomagają ludziom (niewidomym, autystycznym, starszym, cukrzykom, jest ich przecież wielu). Dziecku, które nie ma jeszcze skostniałych nawyków myślowych, łatwo jest wytłumaczyć i wpoić, że zwierze czuje ból, radość, wierność i nigdy nie jest świadomie podłe. Jak wiele może uczynić taka lekcja, kiedy uczniowie opowiedzą o swoich pupilach… Rzecz dotyczy nie tylko poprawy losu zwierząt, ale kształtowania ludzkich postaw opiekuńczych oraz umiejętności wczucia się w kłopoty i uczucia innych. To dla dzieci najlepsza nauka prewencji zapobiegająca krzywdzie wszelkich stworzeń. Z pomocą nauczyciela mogą się zwrócić do miejscowego urzędu samorządowego, by dowiedzieć się, co urząd robi dla zwierząt i jak szkoła może pomóc. To lekcja zarazem obywatelstwa i odpowiedzialności.
Urząd miejski
Nie bardzo wiemy, co dla bezdomnych zwierząt robią urzędy, bo tak nieskoordynowane są ich działania. Jedne placówki wspierają pomoc dla kotów piwnicznych, inne „przymykają oko” na ich wypędzanie czy – jaskrawy przykład – zamurowywanie ptasich gniazd w okresie lęgów. Brak w tym myślenia planowego, jest za to akcyjność na pokaz i morze słów przygotowanych na wypadek poważnych zagrożeń. Nie ma ogólnopolskich wytycznych dla wszystkich władz samorządowych, niewiele też mogą one zrobić, jeśli krzywdzicielami okazują się zarządy spółdzielń i wspólnot czy prywatni właściciele. Los kotów działkowych też zależy od dobrego serca zarządców. Niewiele jest praw ochronnych, na które opiekunowie mogą się powołać. Pieniądze przeznaczane na schroniska, pozyskiwanie okazyjnych sponsorów czy raz na kilka lat przeprowadzane akcje sterylizacji – to nie jest rozwiązanie problemu. Samorządowcy powinni naciskać na prawodawców, aby im dali do ręki realną i skuteczną broń – zbiór praw. Zanim jednak poszukają winnych, sami powinni uporządkować wytyczne administracyjne na swoim terenie i ujednolicić je. Tu absolutnie wskazana będzie pomoc ekologów i ludzi, którzy społecznie opiekują się bezdomnymi i skrzywdzonymi zwierzętami. Oni bowiem od lat próbują pokonywać urzędnicze przeszkody i meandry.
Komisja sejmowa
Przy naszym Sejmie działa Komisja do Spraw Zwierząt. Słyszymy o niej okazyjnie, kiedy rzecz idzie o ochronę gatunków zagrożonych, o ubój rytualny, o pomoc w akcjach ekologicznych. Niewiele wiemy o zabiegach mających na celu kodyfikację praw zwierząt towarzyszących – może nikt tego nie robi (stąd różne i dyskusyjne wyroki sądów), a może też nikt tego nie nagłaśnia. Nie ma zaproszeń do publicznych dyskusji, brak jakichkolwiek propozycji na tym polu. Stąd nie mam pojęcia, czy posłowie współpracują z organizacjami pozarządowymi i szkołami – ja o takim przypadku nie słyszałam. A przecież ta komisja liczy sporo członków, którzy z pewnością kochają swoje zwierzęta. Czy to takie trudne zaprosić nas, wyborców, do pomocy. Dodam, że posiadacze zwierząt towarzyszących to bardzo liczny elektorat. Oczekiwałabym, aby jakaś szkoła z kreatywnym dyrektorem na czele rychło w czas zaprosiła do siebie posłów, prawników oraz osoby zajmujące się bezdomnymi i krzywdzonymi zwierzętami. Dyskusja może być bardzo pouczająca i pokaże, czy nasi reprezentanci naprawdę chcą pomóc w rozwiązaniu tej sytuacji.
Autor: Bogda Balicka
Źródło: e-pets
Zobacz też:
Rośnie nam pokolenie z zanikiem uczuć wyższych
Niespodzianki bywają głupie i szkodliwe
Kampania przeciw porzuceniom zwierząt
Odpowiedzialność