Choćby za „Ptasie radio”
2013-04-29
Bogda Balicka / e-pets
Biografię poety Jana Tuwima, zatytułowaną „Tuwim”, autorstwa Mariusza Urbanka, (Wydawnictwo Dolnośląskie) wydano w serii „A to Polska właśnie”. Powinni ją przeczytać nie tylko miłośnicy poety, liryki czy przedwojennych kabaretów i obyczajów (te ostatnie zostały zresztą świetnie opisane), ale także ci, którzy szukają śladów zwierząt w literaturze. I tak: Tuwima kochajmy choćby za „Ptasie radio” i „Słonia Trąbalskiego”, ale też za liczne w jego wierszach słowiki i inne cuda przyrody. Także za to, że był namiętnym znawcą szczurów i posiadaczem wszystkich wydawnictw na ich temat. Były dlań symbolem zła, bo jak pisał obrazowo: „wzdłuż rzek przywędrowały rude mokre sznury”. Warto polubić Tuwima także za to, że jasno pokazał, co stanowi mezalians dla psa (w odpowiedzi „pewnemu endekowi, co na mnie szczeka”). I za to, jak kochał swojego pieska, a pisał o nim: „Dżońcio był Niemiec (rasista) z rodu Zwerg-Schnauzerów. Jeżeli się nie mylę, pieski te po angielsku nazywają się Miniature-Schnauzer”. Samego poetę Maria Dąbrowska nazywała kotkiem z kokardką, bo w stosunkach z władzą bywał już pozbawiony owej typowej dla niego zadziorności.
Autor: Bogda Balicka
Źródło: e-pets